na niego wzrokiem, w którym wymownie malowało się zapytanie:
— Czyż kobieta może zdradzić tego, który ją kocha?
Zuzanna zaś przez długą chwilę przyglądała się ciekawie twarzy tej zagadkowej kobiety, patrzącej badawczo z ram portretu a potem z głębokiem westchnieniem, rzekła niby do niego:
— Trudno pojąć doprawdy, aby kobieta mająca twarz tak łagodną, była zdolną dopuścić się kłamstwa?
I ona także spojrzała na młodego poetę, który uderzony sprzecznością zachodzącą między błękitem tych oczów a czarnemi oczyma Rozalii uczuł dziwny wyrzut sumienia. Najmniejsza chmurka niezadowolenia lub niepokoju, nie zasępiała czoła Zuzanny, gdy przechadzając się wśród obrazów, na które w rzeczywistości wcale prawie nie zwracała uwagi, cieszyła się wrażeniem, jakie piękność jej wywierała na młodym poecie.
Tymczasem zaś Ireneusz, w prostocie ducha wyrzucał sobie, że śmie znajdować się z tą idealną kobietą w temże samem miejscu, do którego przed tak niedawnym czasem z inną przychodził! Od chwili poznania pani Moraines, obraz pięknej Rozalii coraz bardziej zacierał się w jego sercu, teraz jednak mimowoli porównywał w myśli obie kobiety.
Dziwnego doznawał złudzenia: zdawało mu
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/251
Ta strona została przepisana.