Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/253

Ta strona została przepisana.

poeta czuł się pod wpływem niewypowiedzianego wzruszenia, na które się składało podniecenie nerwowe, jakie widok arcydzieł sztuki wywołuje zawsze w każdym artyście, wyrzuty sumienia, które go dręczyły na myśl, że wrażenie teraźniejszej chwili, profanuje wspomnienia przeszłości a przeszłość teraźniejszości kłam zadaje; nadewszystko zaś myśl, że czas ten bezpowrotnie ubiega.
Tak, w krótce skończyć się musi ta rozkoszna chwila, po której nastąpi nieskończenie długi szereg nudnych, samotnych godzin i nigdy już w życiu chwila się taka nie powtórzy, bo nie będzie miał odwagi zaproponować wspólnej przechadzki swej towarzyszce!
Tymczasem Zuzanna, zwolenniczka epikureizmu, starała się przedłużyć stan upojenia, w jakim się poeta znajdował. Niby od niechcenia rzucała na niego namiętne spojrzenia tych pięknych szafirowych oczów, przysłoniętych złotemi rzęsami. Nie umiała dokładnie zdać sobie sprawy z myśli, jakie teraz snuły mu się po głowie. Znała wprawdzie wewnętrzną treść jego cherakteru, ale tak zgoła nic nie wiedziała o jego nawyknieniach i trybie życia, że z przerażeniem zapytywała samą siebie, czy to naiwne dziecko kosztowało już słodyczy zmysłowej miłości. Nie była w stanie śledzić za biegiem jego myśli, bez trudu jednak spostrzegła, że te-