rym tak często pływał łódką nieszczęśliwy książę, zabity potem przez Zulusów. Ale zimowy krajobraz i wspomnienie tragicznej śmierci Napoleońskiego wnuka, nie wywarły żadnego wrażenia na umyśle młodego poety, który zastanawiał się nad tem jedynie, w jakiby sposób zobaczyć znowu kobietę, którą kochał a która go również kochała. Cóż zrobić? Czy gwałtem chcieć wedrzeć się do jej mieszkania? Czy próbować widywać się z nią w salonach, do których uczęszczała? Czy z zuchwałem natręctwem czatować na nią na ulicy lub w teatrach? Wrodzona delikatność nie pozwalała mu uczynić nic ta kiego, coby mogło zniechęcić Zuzannę. Nie chciał niczem sprzeciwić się jej woli, nawet okazywaniem swego uwielbienia. W dzieciństwie i młodości tak piękne a ułudne snuł marzenia, że teraz szczerze postanowił nie zbliżać się do niej i być jej tak posłusznym jak Dante swej Beatryczy, Petrarka Laurze, jak ci dumni poeci, będący uosobieniem wymyślonej przez średnie wieki a pełnej poświęcenia duchowej, platonicznej miłości. Z jakimże zapałem czytywał dawniej sonety, poświęcane przez tych marzycieli pamięci zmarłych lub oddalonych kochanek! Ale czyż te wzniosłe choć pełne klasztornego ducha utwory, mogły go zabezpieczyć przed jadem zmysłowej miłości, którą piękna
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/281
Ta strona została przepisana.