braź sobie, że chciała nie kłaść się spać i dowodziła, że niechybnie spotkało cię jakie nieszczęście, jeżeli nie dałeś znać, co się z tobą dzieje!... Miała nawet ochotę wysłać mnie na zwiady... Napróżno przedstawiałem jej, że musiano cię zatrzymać u znajomych na śniadanie i na obiad... Czekam, pan jesteś na ręku, panie Offarel!
— Masiałem odwiedzić znajomych mieszkających na wsi — odpowiedział Ireneusz — spóźniłem się na pociąg.
— Jak on niezręcznie kłamie! — pomyślała Emilia, zachwycając się zakłopotaniem brata, jako dowodem prawości jego charakteru, podobnie jak gotowa była zachwycać się przebiegłością jego, aż do machiavelizmu posuniętą.
— Przybladłeś pan nieco — ironicznie zauważyła pani Offarel — czy pan jesteś cierpiącym?
— Czy pan chce usiąść tutaj, panie Ireneuszu — wtrąciła Rozalia, z nieśmiałym uśmiechem — zabiorę ztąd kapelusz ojca.
— Oddaj mi go, postawię go w bezpieczniejszem miejscu — przerwał pan Offarel, wskazując ręką kredens.
— Zapominasz, że to jest najwspanialszy mój kapelusz, miałbym się zpyszna, gdybym go nie szanował.
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/290
Ta strona została przepisana.