śmieszności po raz dwudziesty może zapytalibyśmy tego, kto nam zwykle listy oddaje:
— Czy nic niema dla mnie?
Cóż straszniejszego nad oczekiwanie, które wzamian za przypuszczenia szalone, za urojone obawy i gorączkowe marzenia przynosi nam tak często bolesne rozczarowanie? Ogień ten trawi serce i mózg wysusza... Gdy po upływie dwóch godzin, Emilia weszła znów do pokoju brata, Ireneusz przywitał ją tak, jakby zupełnie zapomniał o zleceniu, jakiem ją obarczył. Ale na twarzy pani Fresneau malowało się takie wzruszenie, że poeta z mimowolnym niepokojem zapytał:
— No, cóż?
— Już skończone — odrzekła pół szeptem. — Ach! Ireneuszu, ja nie znałam jej dotąd!...
— Cóż ci odpowiedziała?
— Ani słowa wymówki... Płakała tylko, płakała gorącemi łzami!... Jak ona cię kocha!... Nie zastałam pani Offarel ani Anieli... O ironio losu! poszły kupować przysmaki na sobotni obiad... Ja przynajmniej nie zasiądę do tej uczty... Rozalia otworzyła drzwi i ujrzawszy mnie, zbladła, zachwiała się... myślałam, że zemdleje... Nie otworzyłam jeszcze ust a ona już wszystko odgadła... Pomyślałam wtedy, że nie ja jedna umiem przeczuć wszystko, co się w sercu twem dzieje... Weszłyśmy do jej pokoju... Ach!
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/304
Ta strona została przepisana.