Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/308

Ta strona została przepisana.

pachnące i rozgrzane wziętą przed chwilą kąpielą.
— I miałbyś słuszność może — odparła Zuzanna ze złośliwym uśmiechem. Niektóre kobiety doznają dziwnej radości, gdy z uśmiechem na ustach wypowiadają prawdę głęboko przeświadczone, że słowa ich nie znajdują wiary. Wydaje im się, że narażają się na istotne niebezpieczeństwo i lubują się w wynikłem ztąd podrażnieniu nerwowem.
— Jakże wygląda twój kochanek? Czy przystojny przynajmniej? — dorzucił Paweł, rozśmieszony tą odpowiedzią, którą w dobrej wierze za żart uważał.
— Bardzo przystojny...
— Czy można wiedzieć, jak się nazywa?
— Zanadto jesteś ciekawym. Zgadnij?
— Niepodobna! — zawołał Paweł — wszyscy cię uwielbiają. Ach! Zuziu! — dodał z odcieniem głębokiego uczucia w głosie — jak przykrem być musi konieczność podejrzewania. Wyobraź sobie mnie, dręczonego w biurze zazdrością!... Zresztą — dorzucił po chwili namysłu — powierzyłbym cię opiece barona.
— To szczęście, że nikt nie słyszał dowcipnych jego uwag! — pomyślała Zuzanna po po wyjściu męża. — Wiecznie wyrwie się