z czemś równie niedorzecznem nawet przy ludziach.
Ale teraz tak była uszczęśliwioną z listu Ireneusza, że nie gniewała się nawet na męża za jego prostactwo. Te piękne i sprytne grzesznice rządzić się zwykły podobną logiką a następnie gniewają się na ciebie, jeżeli się potkniesz w drodze. Nie zadawalniają się tem, że cię oszukały; wymagają abyś tylko do pewnego stopnia pozwolił się oszukać.
Jeżeli przekroczysz zakreśloną przez nie granicę, stajesz się nieznośnym, stoisz im na przeszkodzie i ściągasz ich gniew na siebie... Lecz teraz Zuzanna wzruszyła tylko ramionami z wyrazem pogardliwej litości. Potem wyjęła z za stanika list i odczytała go po raz trzeci.
— To prawda — rzekła do siebie — że Ireneusz nie jest wcale podobnym do innych.
W marzeniach swych ujrzała znów młodego poetę takim, jakim się wydał jej oczom w Luwrze, gdy stojąc z pochyloną głową przed obrazem Veronesa oczekiwał na jej przybycie. Jakże wzruszonym i pięknym był w chwili, gdy oczy ich się spotkały! A potem, gdy jej swą miłość wyznawał, jakże drżały piękne, wydatne jego wargi! Jakże śliczną jej się wydała złocista jego broda, okalająca twarz pełną siły i świeżości! Ach! w owej chwili musiała walczyć
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/309
Ta strona została przepisana.