Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/310

Ta strona została przepisana.

sama z sobą, aby nie uledz pokusie i nie odpłacić mu namiętnym uściskiem! Ale owoc nie był jeszcze dojrzałym. Należało umieć czekać cierpliwie. Nie omyliła się, przypuszczając, że niezwłocznie po jej odejściu, poeta napisze do niej... odgadła nawet treść listu. Postanowiła wtedy nie odpowiedzieć ani na ten list, ani na następny.
Ale upłynął dzień jeden... i drugi... i trzeci a Zuzanna czekała niecierpliwie drugiego listu. Pomimo, że głęboko przeświadczoną była o sile uczucia, jakie wzbudziła w Ireneuszu, doznała jednak mimowolnej trwogi, gdy trzeciego dnia rano, przejeżdżając powozem, spostrzegła go znowu stojącego na ulicy Murillo.
Udając, że go nie zauważyła, zasunęła się w głąb powozu i nadała swej twarzy i oczom wyraz takiego smutku i rozmarzenia, że kamienne nawet serce poruszyćby mogła.
Wytworny i wygodny powóz przeistoczył się w tej chwili w klatkę, w której więzioną była kobieta, będąca ofiarą swego męża, otaczającego ją zbytkiem zaprzysiężonej miłości i obowiązku.
Po części smutek jej nie był udanym, gdy przejeżdżała koło młodego poety. Wobec bladości jego, wywołanej trzydniowym niepokojem, wobec wzruszenia malującego się na jego