Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/314

Ta strona została przepisana.

cając ukradkowe spojrzenia na list, który z niekłamaną radością schwyciła w chwili gdy baron wyszedł z salonu.
Poczciwy człowiek z tego barona — rzekła sama do siebie — ale jakiż nudziarz!
Nowe uczucie przed dwoma tygodniami zaledwie w jej sercu zrodzone, zniweczyło do szczętu wdzięczność dla człowieka, któremu tyle winną była. Wynagradzając sobie przykre chwile niecierpliwości, odczytała powtórnie szalony list młodego poety, który tym razem odwoływał się do szlachetności jej charakteru. Nie wspominał już o przyjaźni, bo uwierzył w głęboki smutek, w jakim Zuzanna zdawała się pogrążoną, gdy ją widział przejeżdżającą powozem.
— Jeżeli pani mnie kochasz — pisał, — zlituj się nademną przynajmniej, jeżeli sama nad sobą nie masz litości.
To przeświadczenie o wzbudzonem w niej uczuciu, przeświadczenie, które od kogo innego wydałoby się Zuzannie szaloną zarozumiałością, wzruszyło ją teraz do głębi serca, jako dowód uwielbienia tak bezwzględnego, że nie dopuszczało cienia nawet nieufności. Byłoby rzeczą zupełnie naturalną, gdyby Ireneusz zarzucił jej teraz, że bawiła się nim tylko z okrutną kokieteryą. Ale jakże dalekim był młody poeta od podobnego przypuszczenia!