Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/315

Ta strona została przepisana.

Biedny dzieciak! — rzekła Zuzanna sama do siebie — jak on mnie kocha! — I jakby dla kontrastu przypomniawszy sobie barona, dodała jeszcze: — najlepszy to sposób uniknięcia zdrady!
Odczytała raz jeszcze list, który tak wymownie świadczyło boleści, miotającej sercem młodego poety a zarazem tak żywo przypomniał jej rozkoszne chwile, spędzone z nim w tymże saloniku, że mimowoli zadała sobie pytanie: czy próba, na jaką chciała wystawić Ireneusza, nie przeciągała się zbyt długo.
— Nie — zawyrokowała wreszcie — niech poczeka jeszcze.
Rzeczywistą, jedyną możliwą odpowiedzią na jego błagalne prośby było zawezwać go do siebie, ona zaś chciała odwiedzić go tam, w jego własnem mieszkanku, które z takim zachwytem jej opisywał. Liczyła, że drżąca z przestrachu, przybiegnie do niego pod pozorem przeszkodzenia mu w zamiarze samobójstwa. Pozoru tego dostarczy jej z pewnością trzeci list, na który postanowiła czekać, zawczasu już ciesząc się radością, z jaką ujrzy urzeczywistnienie swych planowo Nie wątpiła ani na chwilę, że nagłem zjawieniem się w mieszkaniu Ireneusza, tak go zmiesza i uraduje, że Ireneusz nie będzie zdolnym zastanowić się spokojnie nad jej postępowaniem. Tem postępowaniem potrafił ułatwić