Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/324

Ta strona została przepisana.

ję zwykle przy pracy i bądź tak swobodną, jak nią jesteś w swoim salonie...
Poszedłszy znów ku Zuzannie, wskazał jej ręką fotel, odebrał zarękawek i pomagał jej zdjąć okrycie. Zuzanna pozwalała na w szystko ze smutnym uśmiechem, jakgdyby ulegała przemocy. Uśmiech ten był ostatnim objawem życia Madonny, ostatnim aktem odegranej przez nią komedyi ideału.
Zdjęła kapelusz, który młody poeta położył na stole a następnie ukląkł przed nią z tą czcią bałwochwalczą, jaką mężczyzna zawsze obdarza kochankę, jeżeli ta daje mu dowód miłości, który przemawia do jego uczucia i do próżności zarazem, do popędów zmysłowych i do szlachetnych wymagań je go serca.
— Jak bardzo mnie musi kochać — myślał w duchu Ireneusz — jeżeli przyszła do mnie, pomimo swej skromności, pobożności i poczucia zaciągniętych obowiązków!
Mimowoli przypominał sobie wszystkie słowa pełne fałszu i bezczelnej obłudy — a uważając je za nowy dowód jej szczerości, mówił z zapałem:
— Ach! co to za szczęście być z tobą razem w tej chwili!... Nie obawiaj się niczego, nikt nam nie przeszkodzi... Moja siostra wyszła na całe poobiedzie a niewolnica — tak określił stanowisko Franciszki, aby wywołać uśmiech