Gdy Ireneusz chcąc oszczędzić kochance niechętnych spojrzeń kucharki, wyprowadził ją do przedpokoju i drzwi za nią zamknął, było już postanowionem, że młodzi ludzie i nadal widywać się będą.
Zuzanna wyszła na ulicę a chociaż ostrożność nakazywała jej oddalić się jaknajprędzej, obejrzała się jednak po za siebie, aby raz jeszcze zobaczyć Ireneusza, który stał za firanką w oknie, wychodzącem na ogródek. Pomimo zwykłej przezorności i oschłości serca, Zuzanna tak się czuła szczęśliwą z urzeczywistnienia swych planów, że uśmiechem i ruchem ręki raz jeszcze pożegnała młodego poetę, który stał wciąż w oknie tego pokoiku, w którym ona tak zupełne odniosła zwycięztwo. Wsiadłszy w dorożkę na rogu ulicy Assas, kazała jechać do magazynu Bon-Marche, gdzie powóz na nią miał oczekiwać; w drodze przechodziła myś-