nic już nie stawało na przeszkodzie widywania Zuzanny jaknajczęścjej, gdyż jedyny człowiek, którego odwiedzanie zajmowało mu dość dużo czasu, wyjechał z Paryża w tydzień po dniu, w którym Zuzanna została jego kochanką. Rodzina państwa Fresneau siadała właśnie do obiadu, gdy do jadalnego pokoju wszedł Klaudyusz w stroju podróżnym, blady i bardzo mizerny.
— Przybiegłem tylko na chwilę, aby was pożegnać — oświadczył, odsuwając sobie podane krzesło — wyjeżdżam o dziewiątej, zjem obiad na dworcu.
— Na jak długo opuszczasz nas pan? — spytała Emilia.
— Chi lo sa? — odparł Klaudyusz — jakby powiedzieli mieszkańcy tej pięknej krainy, do której podążam.
— Ach! co za szczęśliwy człowiek! — zawołał Fresneau — zamiast słuchać jak głupi chłopcy tłómaczą Wirgiliusza będzie mógł czytać utwory wielkiego poety, pod jego ojczystem niebem!...
— Bardzo szczęśliwy, w istocie! — z nerwowym śmiechem odparł zagadnięty.
Pożegnawszy wszystkich, wybiegł spiesznie z Ireneuszem, który go wyprowadził aż na ulicę. Znalazłszy się sam na sam z przyjacielem, Klaudyusz zawołał z rozpaczą:
— Ach! ta Coletta!... Czy pamiętasz, kiedy
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/336
Ta strona została przepisana.