niej dziennik swych myśli i uczuć. Ona wprawdzie nigdy ani słowa do niego nie napisała, ale nie śmiał mieć za to urazy, bo Zuzanna zapytana przez niego o przyczynę milczenia, odpowiedziała z głębokiem westchnieniem:
— Nie jestem nigdy samą, pilnują mnie na każdym kroku!
Ireneusz nie zastanawiał się nigdy, z jakich powodów Zuzanna nałożyła na niego obowiązek szczegółowego spisywania myśli i wrażeń. Nie pytał nigdy o to, bo pozowanie na sentymentalnego Narcyza, który nieustannie przegląda się w własnem sercu, schlebiało wielce jego próżności, od jakiej żaden autor nie jest wolnym.
Zuzanna wprawdzie zbyt mało znając anormalne zboczenia natur artystycznych, nie miała bynajmniej na celu podniecania jego próżności, chciała mieć dziennik Ireneusza, bo odczytywanie gorących, namiętnych jego wyznań, uprzyjemniało jej chwile nieobecności kochanka.
Po odprawieniu rannych modłów do swego bóstwa i po zjedzeniu śniadania, Ireneusz szedł do biblioteki uniwersyteckiej i tam sumiennie zbierał materyały do swego „Savonaroli“, nad którym znów pracować zaczął. W bibliotece zwykle przesiadywał do zmroku.
Pracował — ale praca nie szła mu z taką
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/344
Ta strona została przepisana.