wiącego się Kostusia, gderanie Franciszki, odgłos kroków siostry lub szwagra; a wreszcie zaczynał liczyć ile godzin dzieli go jeszcze od przyszłej schadzki z kochanką.
— Ach! jak ja ją kocham! jak ja ją kocham! — zawołał z zapałem, który dodawał nowej siły jego uczuciu.
Następnie z rozkoszą przypominał sobie każdy szczegół urządzenia mieszkanka, w którem odbyć się miała schadzka, oczekiwana z tak gorączkową niecierpliwością. Prędzej i z mniejszym trudem niż przypuszczała Zuzanna — doświadczona więcej w sprawach podobnych — udało się Ireneuszowi znaleźć mieszkanie, złożone z trzech umeblowanych pokoi.
Mieszkanie to odnajmowała pani Malwina Raulet, trzydziestopięcioletnia kobieta, której poważny ubiór, sympatyczna postawa, miły dźwięk głosu i łagodny wyraz oczów, wzbudziły zaufanie Ireneusza. Pani Malwina Raulet uchodziła za wdowę, utrzymującą się ze szczupłego kapitaliku, pozostałego po nieboszczyku panu Raulet, który był mityczną postacią a którego zawód określała zwykle ogólnikowem zdaniem:
— Mój mąż prowadził interesu.
W rzeczywistości jednak przebiegła i chytra właścicielka mieszkania nie była nigdy zamężną. W obecnej chwili utrzymywał ją
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/347
Ta strona została przepisana.