Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/361

Ta strona została przepisana.

ciszy?... Czy uwierzysz, że zjadłszy dziś śniadanie w restauracyi Floryana pod arkadami, wstąpiwszy do kościoła świętego Jerzego dla obejrzenia pięknego obrazu religijnego, nie poszedłem na proszony obiad, na którym miałem poznać dwie włoszki, piękne jak postacie Veronesa, ale zamiast myśleć o zabawie i rozrywkach, wróciłem jaknajrychlej do domu, po to jedynie, aby spojrzeć na Jej Portret — nie dziw się, że te owa wyrazy zaczynam od dużych liter — na portret Koletty! Ach! Ireneuszu, dlaczegóż nie mogę usiąść teraz jak dawniej w pierwszym rzędzie krzeseł i patrzeć na nią, jak gra rolę Kamilii w „Nie igra się z miłością“, boskiej sztuce, pełnej goryczy, jak „Adolf“ a śpiewnej, jak muzyka Mozarta! Czy pamiętasz tę scenę, w której wdzięcznie przechliwszy główkę, pyta z uśmiechem: „Kto może zaręczyć, że kobieta kłamie, choć słowa jej mijają się z prawdą?“ Czy pamiętasz, jak Perdican mówi: „O dumo, najgorszy doradco człowieka, dlaczego stanęłaś między mną a tą kobietą?“ W tych kilku słowach mieści się cała moja historva... cała nasza historya! Tylko, że ja byłem szczerem odbiciem bohatera komedyi, serce moje było zawsze źródłem ideału i miłości; źródłem wiecznie tryskającem — pomimo doświadczenia wiecznie czystem — pomimo tylu