Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/362

Ta strona została przepisana.

błędów!.. A ona, moja Kamila, upadła tak nizko, że hańby jej nic odkupić nie zdoła! Tak, nielitościwie obeszło się życie z pięknym moim kwiatkiem! Gdy chciałem odetchnąć jego wonią, poczułem zapach trupi! Dajmy tem u pokój... nie chciałem poruszać tych wspomnień, gdy siadłem przy stoliku na balkonie, z którego widzę gondole zgrabne, wysmukłe, szybko mknące w da lub też kołyszące się zlekka na wodach kanału. Gdyby w każdej z tych gumien spoczywało jedno z marzeń mojej młodości, jakże nieskończenie długi orszak pogrzebowy przeciągałby przed memi oczyma! Żałuję, że nie jestem malarzem, mógłbym stworzyć niezwykle oryginalny obraz, przedstawiający mnóstwo czarnych gondoli zarysowanych niejasno w wieczornym zmroku, kilka białych kościotrupów u steru i przy wiosłach a u spodu obrazu podpisałbym: „Wizerunek mojego serca!“ Dlaczegóż znudzony życiem, zniechęcony długiemi latami niewolniczej pracy na chleb, musiałem popaść w nową, stokroć ohydniejszą niewolę tej miłości, opartej na nienawiści i pogardzie? Nie przypuszczałem nigdy, że ów piękny lipcowy wieczór, w którym się szał ten rozpoczął, stanie się jedną z najpamiętniejszych chwil mego życia! Cały ranek siedziałem przy pracy i zjadłszy samotnie obiad, wyszedłem