Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/371

Ta strona została przepisana.

— Zawsze ten sam! — pomyślał Ireneusz przeczytawszy list, w którym odnaleźć mógł różnorodne pierwiastki, stanowiące skład części duchowej istoty jego przyjaciela, zamiłowanie do sztucznie wytworzonych zjawisk sceptycznego żartu z najgłębszej boleści, wobec prawdziwie dziecięcej szczerości; nadmiernie rozwinięta próżność autorska, wobec zupełnego braku chęci błyszczenia, wytrawna znajomość własnego charakteru wobec nieumiejętności panowania nad sobą!
— Jeżeli Koletta występuje dzisiaj, pójdę do teatru rozmówić się z nią — pomyślał Ireneusz.
Po chwili, przystanąwszy na rogu ulicy, wyczytał jej nazwisko na afiszu.
— Ciekawym jak mnie ona przyjmnie? — zapytał samego siebie.
Niepewność ta a przedewszystkiem współczucie dla nieszczęśliwego przyjaciela, którego kochał prawdziwie, dręczyły go tak srodze, że przybywszy do Zuzanny, nie mógł się powstrzymać od podzielenia z nią swych kłopotów. Pokazał jej nawet list przyjaciela, po przeczytaniu którego, Zuzanna z udanem współczuciem rzekła:
— Biedny człowiek! — poczem, niby od niechcenia dodała: Czy naprawdę nie mówiłeś z nim nigdy o mnie?