— I owszem, zdarzyło mi się raz wspomnieć w rozmowie twoje nazwisko — odparł Klaudyusz po chwili wahania.
Poczuwając się względem kochanki do obowiązku bezwzględnej dyskrecyi, wyrzucał on sobie, jako wysoką niedelikatność, te kilka słów, które powiedział o niej Klaudyuszowi a które wywołały sarkastyczną uwagę jego przyjaciela. Ale Zuzanna, mylnie zrozumiawszy chwilowe jego wahanie się, dodała z naciskiem:
— Jestem pewną, że Kladyusz odzywał się o mnie nieprzychylnie?
— O! mylisz się — żywo zaprzeczył Ireneusz.
Przyzwyczajony do odgadywania każdej myśli Zuzanny z wyrazu jej twarzy, dostrzegł błysk niepokoju w jej oczach, gdy zadawała mu to ostatnie pytanie, to też z pewnem zdziwieniem zapytał:
— Dlaczego nie chcesz mi nigdy zaufać?
— Dlaczego? odparła z uśmiechem — dlatego, że cię kocham szalenie a ludzie mają złe języki...
Po chwili, chcąc zatrzeć niemiłe wrażenie, jakie zbyt widoczna jej nieufność mogła wywrzeć na młodym poecie, dodała:
— Zdaje mi się, że powinienbyś pójść do panny Rigaud.
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/372
Ta strona została przepisana.