Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/379

Ta strona została przepisana.

z zapytaniem o szczegóły ułożonej na jutro wycieczki i obtarłszy ręce, podniosła się mówiąc:
— Miło mi gawędzić z wami, moi drodzy, ale — tu ręką wskazała im drzwi — zostawcie mnie samą, bo muszę się ubierać... Pan jeden niech zostanie — dorzuciła, zwracając się do Ireneusza i nie dbając o to, że wszyscy słyszeli jej słowa — mam panu coś do powiedzenia.
Gdy wreszcie zostali sami, usiadła znów przy tualecie i czerniąc brwi ołówkiem zapytała: Czyś pan czytał ten paszkwil Klaudyusza?
— Nie — odparł Ireneusz — ale czytałem list, który przed kilkoma dniami do mnie napisał i wiem, że jest najnieszczęśliwszym z ludzi.
— Ach! nie czytałeś pan jeszcze tego arcydzieła — przerwała Koletta. Przeczytaj je zatem, przekonasz się, że twój przyjaciel jest ostatnim łotrem. A może i ty sądzisz, że znieważenie kobiety nie jest podłością? — zawołała, obracając się do Ireneusza i patrząc gniewnie na niego.
Oczy jej, pałające oburzeniem, świeciły na