— Dajże mi pan pokój z temi głupstwami — — zawołała Koletta, wzruszając ramionanami. Usiadła znów przed lustrem i czerniła drugą brew. — Dziwi mnie, że pan wierzysz dotąd, że ten człowiek ma serce! A jednak z panem także nie postępuje on otwarcie... Gdybyś pan był słyszał, jak on wyśmiewa się z pańskiej miłości, wiedziałbyś co o nim sądzić...
— Z mojej miłości? — zapytał Ireneusz osłupiały ze zdziwienia.
— Po co ta komedya? — odparła aktorka ze złośliwym uśmiechem — nie potrzebujesz pan udawać niewiniątka przedemną, radzę ci tylko szczerze, abyś poszukał sobie dyskretniejszego powiernika, niż nim jest pan Larcher... twój przyjaciel — dodała z naciskiem.
— Nic z tego nie rozumiem — z bijącem sercem odparł młody człowiek — nie czyniłem mu nigdy żadnych zwierzeń.
— Ha! więc on sam chyba wymyślił, że kochasz się w pani Moraines, tej ładnej blondynce, która jest od tak dawna utrzymanką barona Desforges? I do tego nawet jest on zdolnym — mówiła dalej nielitościwa aktorka ze zjadliwą ironią kobiety, której miłość własna obrażoną została.
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/381
Ta strona została przepisana.