Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/396

Ta strona została przepisana.

oczom. Zupełnie inaczej wyobrażał ją sobie.
Dobroduszna, szczera twarz pana Moraines nie zdradzała również człowieka ze skrytym i ponurym charakterem, jakim go sobie przedstawiał poeta na mocy poufnych zwierzeń kochanki... Nieszczęsny młodzieniec, który dążył do teatru, aby ochłonąć z niepokoju, w jaki go wprawiło opowiadanie Koletty, powrócił do domu ze stokroć większym niepokojem w sercu. Powiadają, że człowiek niewieluby miał przyjaciół, gdyby mógł słyszeć co mówią za jego oczyma ci, którym nadaje to miano. Ale niebezpieczniejszą jest jeszcze rzeczą śledzić ukradkiem zachowanie się ukochanej kobiety. Ireneusz nabył dziś tego smutnego doświadczenia, nadto jednak był zakochanym w Zuzannie, aby mógł tak łatwo uwierzyć w dwulicowość swojej madonny.
— Cóż w tem dziwnego, że była tak wesołą wczoraj wieczorem? — mówił sam do siebie, obudziwszy się nazajutrz i nie mogąc otrząsnąć się z przygnębienia. Trzeba być ostatnim egoistą, aby jej mieć to za złe... I cóż ztąd, że baron Desforges znajdował się w jej loży, chociaż upewniała mnie, że idzie sama z mężem do teatru?... Z pewnością wytłómaczy mi to, gdy tylko się zobaczymy. I cóż ztąd, że jej mąż nie wygląda