mu na myśl rozkoszne wspomnienie, jedynej bytności Zuzanny i z gorączkową niecierpliwością oczekiwał dnia przyszłej schadzki. W sercu jego nurtowało podejrzenie, które po raz pierwszy zachwiało ślepą jego wiarę. Trawiony tą chorobą człowiek — je, pije, pracuje, nie mogąc niczem zagłuszyć bolesnego niepokoju. Nadchodzi wreszcie chwila, w której gorzka rzeczywistość pogrąża nieszczęsnego szaleńca w bezgraniczną, dziką niemal rozpacz... Młody człowiek nie przypuszczał wprawdzie ani na chwilę, aby bezczelne oskarżenie Koletty mogło być prawdą, ale rozmyślając nad niem nieustannie, wykazując jego bezzasadność, przyzwyczajał się powoli, zżył się niejako z tą myślą. W pierwszej chwili nie przypuszczał nawet możliwości podobnego postępowania, teraz jednak zaczynał już czynić różne domysły a broniąc się zwątpieniu i zazdrości, przypominał sobie wszystkie dowody prawdziwego przywiązania, jakich kiedykolwiek doznał od Zuzanny.
Niepodobna opisać bezgranicznej boleści, jakiej doznał, gdy przyszedłszy wreszcie na tak gorąco upragnioną schadzkę, przekonał się w sposób niezbity, że przywiązanie to nie było tak szczerem, jak sądził
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/401
Ta strona została przepisana.