Nie, ach! cóż to za niegodziwa kobieta! zawołał Ireneusz z taką goryczą, że pani Moraines domyśliła się natychmiast prawdy: aktorka musiała mu z pewnością powiedzieć coś o niej.
Pragnęła gorąco dowiedzieć się czegoś więcej a doświadczenie nauczyło ją, że najlżejszym środkiem osiągnięcia tego celu, było podniecenie namiętności kochanka.
Wiedząc, że żaden mężczyzna nie jest zdolnym stawić oporu uczuciu, które wzbiera w sercu pod wpływem pieszczot miłosnych, zamknęła kochankowi usta długim, gorącym pocałunkiem. W tejże chwili, w oczach jego dostrzegła błysk pożądania, które doprowadza do szału zmysłowego, dającego zapomnienie wszelkich podejrzeń. Dzika niemal namiętność, z jaką Ireneusz przycisnął ją do siebie i posiadł w miłosnym uścisku, utwierdziła Zuzannę w przekonaniu, że w sercu jego nurtowała jakaś boleść, której ona przyczyną byś musiała. Bo nawet w chwili największego szału Irenusz pieścił ją z głuchym jakimś gniewem, podniecającym namiętność, lecz wykluczającym uczucie... Po krótkim odpoczynku, Zuzanna zarzuciła kochankowi ręce na szyję i głosem niewymownie łagodnym, przenikającym do głębi tkliwe serce poety, spytała:
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/405
Ta strona została przepisana.