Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/412

Ta strona została przepisana.

— Zrób to jaknajprędzej — dodała — wygrasz, ile sam zechcesz.
— Cicho! — przerwał młody poeta, zamykając jej usta ręką — wiem, że mówisz tak przez miłość dla mnie, ale nie mogę od ciebie przyjmować rad w tej kwestyi. Straciłbym szacunek dla samego siebie.
Ireneusz mówił to tak szczerze, że Zuzanna nie śmiała nalegać dłużej. Zbytnia skrupulatność kochanka wydała jej się nieco śmieszną. Pokochała go wprawdzie, głównie za jego naiwność i łatwowierność a jednak też same przymioty strachem ją przejmowały. Wiedziała, że Ireneusz jest zanadto szlachetnym, za mało zdolnym wchodzić w układy z poczuciem honoru, aby dowiedziawszy się o istotnej wartości jej charakteru, mógł znaleźć dla niej słowo przebaczenia. Tak, należało się mieć na baczności! Rozmyślając nad spostrzeżonemi objawami grożącego niebezpieczeństwa, jakiem i były: smutek Ireneusza, jego oburzenie na Kolettę i nagłe odnowienie stosunków towarzyskich, Zuzanna powiedziała sobie:
— Popełniłam wielki błąd, odkładając wyjaśnienie na później.
To też, gdy w kilka dni potem dążyła na schadzkę z Ireneuszem, czyniła silne postanowienie niedopuszczenia się powtórnie tego błędu. Od pierwszego rzutu oka spostrzegła, że młody czło-