Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/417

Ta strona została przepisana.

nietylko tutaj, gdzie przychodzimy, aby użyć rozkoszy zmysłowych...
— Aby się kochać! — przerwała Zuzanna, podnosząc głowę i usuwając się od kochanka — takim więc jest koniec mych pięknych marzeń o naszej miłości ukrytej przed światem i ludźmi, wolnej od niecnej obłudy, która wstręt we mnie wzbudza. A jednak zdawało mi się, że dawniej rozumiałeś moje marzenia i narówni ze mną urzeczywistnić je pragnąłeś!
— Nie pozwalasz mi zatem bywać w twoim domu? — zapytał Ireneusz.
— Dlaczego chcesz, abym dobrowolnie wyrzekła się dotychczasowego szczęścia? — zawołała Zuzanna. — Jesteś zanadto delikatnym, zanadto wrażliwym, abyś mógł przyzwyczaić się do mego otoczenia. Wszystko i wszyscy razić cię będą... Nie wiesz, czem jest ten świat, w którym ja żyć muszę; nie pojmujesz, jak mało jesteś do niego stworzonym. A potem mnie przypisywać będziesz doznany zawód. O! mój najdroższy, nie żądaj tego odemnie! zaklinam cię, porzuć tę myśl nieszczęsną!
— Chcę wiedzieć, co ukrywasz przedemną! — stanowczo zawołał młody człowiek, ogarniając ją znów przenikliwem spojrzeniem. Nie domyślał się on, że jedynym celem Zuzanny było wykrycie przyczyn, które przed