Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/419

Ta strona została przepisana.

i widziałem, że ktoś trzeci siedział w tej loży.
— Desforges — wesoło zawołała Zuzanna — szaleniec z ciebie, mój drogi!... Desforges przyszedł do loży w antrakcie i mój mąż zatrzymał go do końca przedstawienia. Desforges!... — mówiła dalej w uśmiechem! — Desforges się nie liczy... Nie przyszło mi nawet na myśl wspominać ci o nim... No, ale mówiąc seryo, nie możesz chyba być zazdrosnym o tego starego barona?
— Wydawałaś mi się tak wesołą, tak szczęśliwą! — odparł Ireneusz miększym już głosem.
— Niewdzięczniku! — odparła z wyrzutem — gdybyś był widział, co się dzieje w sercu mojem! Wiesz przecie, że największem dla mnie nieszczęściem jest konieczność ciągłego ukrywania swych uczuć i śmiesz mi czynić wyrzuty o to! Nie, Ireneuszu, jesteś nadto okrutnym! nadto niesprawiedliwym!
— Przebacz mi! przebacz, najdroższa! — zawołał młody poeta do łez prawie wzruszony kłamliwemi słowami kochanki. Jestem podłym.. To Koletta podsunęła mi tę myśl... Miałaś zupełną szłuszność niedowierzając Klaudyuszowi!
— Mężczyzna zawsze pała nienawiścią do kobiety, która się nie pozwala bałamucić — odparła Zuzanna.