Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/426

Ta strona została przepisana.

mował posadę korepetytora. Uczniowie opowiadali sobie cichaczem, że widywali go często jeżdżącego otwartym powozem z jakąś panią bardzo ładną i noszącą zawsze różową suknię. Wkrótce potem Klaudyusz opuścił zakład... Gdy spotkali się znowu na ślubie Emilii, Klaudyusz, posiadający już pewną sławę, pierwszy zbliżył się do niego, pierwszy zapragnął widzieć jego utwory poetyczne. Z jakąż prawdziwie braterską pobłażliwością wytrawny już pisarz ocenił te pierwsze nieśmiałe próbki talentu! Jak w niczem nie starał się okazać swej wyższości nad młodszym kolegą! Jak umiejętnie osądził te płody — zgodnie z wymaganiami rozumnej krytyki, która wykazując błędy nie wyśmiewa jednak pisarza, lecz zachęca go do dalszej pracy!... A potem, po ogłoszeniu drukiem „Sigisbeusza“, Larcher starał się pomagać mu tak, jakgdyby sam nie był autorem dramatycznym. Poeta nadto dobrze znał życie literatów, aby nie wiedział jak rządkiem jest zjawiskiem życzliwe usposobienie starszych ku młodszym. „Sigisbeuszowi“ zawdzięczał sławę, lecz zarazem i to przeświadczenie tak bolesne dla wszystkich początkujących w zawodzie literackim: jak nieubłaganą jest zazdrość mistrzów, nad których utworami zachwycał się niegdyś, na których się kształcił i którym pragnąłby