kiem, rozumiesz?... wszystkiego się dowiedziałem... Byłem tu wczoraj, pani Emilia powiedziała mi, że się gniewasz na mnie... Słowa jej, dały mi dużo do myślenia... Nie odbierając od ciebie odpowiedzi, szalałem z rozpaczy, przypuszczając, że zostałeś kochankiem Koletty... Szaleniec ze mnie! Szczęściem dla mnie ta niegodziwa dziewczyna nie domyśliła się moich przypuszczeń... Wyszedłszy ztąd, pobiegłem do niej. Zastałem ją samą. Z tryumfującym uśmiechem opowiedziała mi całą waszą rozmowę Łajdaczka! chlubiła się jeszcze swą podłością! Ach! wtedy przestałem być panem siebie...
Biegał wdłuż i wszerz po pokoju przejęty wspomnieniem tej sceny, zdając się zapominać o obecności przyjaciela:
— Zerwałem się jak wściekły i zbiłem ją na kwaśne jabłko. Rzuciłem ją na ziemię i biłem pięściami bez miłosierdzia! Napróżno błagała mnie o litość... byłbym ją zabił z rozkoszą! Ach! jakże ślicznie wyglądała z roztarganemi włosami! Przez podarty szlafrok widziałem jej piersi... Potem włóczyła się u nóg moich, ale nie spojrzałem na nią nawet i wyszedłem... Niech teraz pokazuje siniaki nowym kochankom... niech opowie, kto ją tak uraczył!... Ach! jak to przyjemnie postąpić czasem jak bydlę!...
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/429
Ta strona została przepisana.