Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/434

Ta strona została przepisana.

dla zdobycia tej odrobiny zbytku teraźniejszych dorobkiewiczów...
— Milcz, Klaudyuszu, milcz! — rozpaczliwie zawołał młody poeta — zabijesz mnie!
W sercu Ireneusza rozszalała straszliwa, niepohamowana burza uczuć Nie mógł wątpić o szczerości przyjaciela, ale szczerość ta w połączeniu z tonem przekonania, z jakim Kiaudyusz mówił o baronie, była nieszczęśliwemu kochankowi wymownym i niewypowiedzianie bolesnym dowodem przewrotności Zuzanny. Nie będąc w stanie dłużej nad sobą zapanować, rzucił się na Klaudyusza i schwyciwszy go za ubranie, szarpnął tak mocno, że oderwał klapę od tużurka.
— Jeżeli kto mówi mężczyźnie podobne rzeczy o ukochanej przez niego kobiecie, powinien to udowodnić!... Rozumiesz pan?... udowodnić!...
— Zwaryowałeś, mój drogi! — odparł Klaudyusz, odpychając go — żądasz dowodów?... Ależ cały Paryż może ci ich dostarczyć, szaleńcze! Nie tylko ja jeden, ale dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści osób zaświadczyć może, że przed siedmioma laty państwo Moraines byli zupełnie zrujnowani... Czy wiesz, kto umieścił Pawła w towarzystwie ubezpieczeń? Desforges, który jest jednym z dyrektorów tego towarzystwa a nadto dyrektorem Kompanii północnej, posłem, byłym