Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/438

Ta strona została przepisana.

— Co ci jest, mój drogi?
— Miałeś słuszność, przyjacielu — stłumionym głosem odparł Ireneusz — to ostatnia z kobiet.
— Przedostatnia — z goryczą wtrącił Klaudyusz — nie trzeba ubliżać Kolecie... Ale opowiadaj, cóżeś zrobił?
— To, co mi radziłeś — z niezwykłą sobie szorstkością odpowiedział Ireneusz — i przychodzę przeprosić cię, że mogłem powątpiewać o twojej prawości.. Tak, szpiegowałem ją... Co się ze mną działo! Czatowałem dzień... drugi, ale bezskutecznie. Jeździła z wizytami, albo po sklepach, spostrzegłem tylko, że Desforges przychodził codziennie... Krople potu występowały mi na czoło, gdy widziałem go wchodzącego do bramy. On mnie nie widział, bo siedziałem w zamkniętej karecie, której kazałem stać na ulicy Murillo... Dziś wreszcie o drugiej popołudniu wyjechała powozem. Kazałem jechać za nią. Zatrzymała się w kilku miejscach, wreszcie wysiadła przed księgarnią Galignaniego, wiesz, tam pod arkadami, na ulicy Rivoli. Powiedziała parę słów woźnicy, ten zaciął konie i odjechał natychmiast. Przeszła kilka kroków pod arkadami... Miała na sobie ciemną, wełnianą suknię, którą tyle razy na niej widziałem!... W głowie mi się kręciło... byłem jak szalony, czułem, że chwila stanow-