Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/439

Ta strona została przepisana.

cza się zbliża. Po chwili zniknęła w jakiejś bramie. Wszedłem za nią na wielki dziedziniec, na końcu którego znajdowała się druga brama. Widocznie dom był przechodnim z ulicy Rivoli na ulicę Mont-Thabor. Nie widząc jej nigdzie, stanęłem w drugiej bramie. Ale i na ulicy Mont-Thabor jej nie było. Na wszelki wypadek postanowiłem być na straży, pilnując obu wyjść. Przypuszczałem, że jeżeli przyszła na schadzkę, wyjdzie zapewne drugą bramą dla zmylenia pogoni. Wstąpiłem do winiarni, będącej naprzeciwko. Po upływie półtorej godziny, wybiegła wreszcie. Miała teraz na twarzy ciemną podwójną woalkę. Ach! i ta woalka, niestety, dobrze mi jest znaną!... Wyszła — jak przypuszczałem — bramą od ulicy Mont-Thabor. Wspólnik jej umknąć zapewne musiał ulicą Rivoli. Pobiegłem więc tam i po upływie kwadransa spotkałem się oko w oko... zgadnij z kim... Z baronem Desforges! Ach! tym razem nie potrzebuję już dowodów!... Łajdaczka!
— Nie — spokojnie odparł Klaudyusz — kobieta tylko! One wszystkie są takie. Czy chcesz, abym ci odpłacił zaufaniem za zaufanie? Przekonasz się, do jakiego stopnia dochodzi podłość pięknej połowy rodu ludzkiego. Pamiętasz zapewne, jak Koletta obcho-