Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/447

Ta strona została przepisana.

w przeciwną stronę ku stacyi dorożek, stojących zwykle przed murem dawnego klasztoru karmelitów. Odwrócił sie jeszcze, aby się pzekonać, czy Ireneusz nie goni za nim. Przystanął znowu, widocznie wahając się co czynić.
— Kwadrans na jedenastą — rzekł sam do siebie spojrzawszy na zegarek — przedstawienie zaczyna się o w pół do dziesiątej... trzeba jej zostawić czas do przebrania się... Bah! — wykrzyknął głośno z szyderczym uśmiechem — byłbym ostatnim głupcem, gdybym sobie odmówił takiej nocy!... Dorożkarz — zawołał, budząc woźnicę drzemiącego na koźle — ulica Rivoli, koło pomnika d’Arc, jedź co koń wyskoczy.
Dorożkarz zaciął konie i skręcił na rogu ulicy Coëtlogon.
— On tam płacze teraz — pomyślał Klaudyusz — gdyby też wiedział, że ja jadę do Koletty!...
Nie domyślał się, że młody poeta, natychmiast po powrocie do domu, zwrócił się do siostry z proźbą o przygotowanie mu czystej bielizny na wieczór.
Zdziwiona Emilia zapytała go, gdzie się wybiera, ale usłyszawszy niezwykle ostrą odpowiedź: — Nie mam czasu bawić się rozmową — nie śmiała nalegać dłużej.
Był to dzień opery, Ireneusz wiedział, że Zuzanna będzie z pewnością w teatrze. Dla