Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/452

Ta strona została przepisana.

sprowadzić może niespodziane zjawienie się poety.
Desforges i Moraines rozmawiali z drugą panią. Ireneusz usłyszał jak czynili uwagi o śpiewie artystów. Nieprzywykły do tej umiejętności panowania nad sobą, z jaką kobiety światowe rozmawiają o gałgankach lub o muzyce, gdy robak niepokoju toczy im serce, jąkał się, odpowiadając na zapytania Zuzanny i niezdawał sobie sprawy z tego, co mówi. Nagle, gdy pochyliła się trochę ku niemu, poczuł woń heliotropu, którego zwykle używała. Z zapachem wróciło wspomnienie pocałunków, którem i obsypywał kochankę. Ośmielił się wreszcie podnieść na nią oczy. Spojrzał na jej pąsowe usteczka, na piękne niebieskie oczy, na złociste włosy, na ramiona i piersi, których tylekrotnie dotykał ustami i pieścił swą dłonią. W oczach jego przemknął błysk tak dzikiej wściekłości, że pani Moraines zadrżała z przerażenia. Od pierwszego rzutu oka, spojrzawszy na zmienioną twarz młodego człowieka, odgadła, że coś niezwykłego zajść musiało... ale była pod czujnym dozorem barona i wiedziała, że niczem zdradzić się nie należało. Z drugiej strony najmniejsza nieostrożność Ireneusza mogła ją zgubić. Całe jej życie zależało teraz od jednego ruchu, od jednego słowa młodego człowieka a znając jego szczerość, wiedziała, że nie zawaha się on uczy-