Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/456

Ta strona została przepisana.

czego kroku i nie zerwał z nią na zawsze. Przytem żywe i szczere jej uczucie zadraśniętem było przez tę straszną zniewagę i przez stokroć straszniejsze odkrycie, jakie go Ireneusz dokonał. Drżała jak liść, stawiając na schodach drobne nóżki obute w błękitne atłasowe pantofelki... Taki dreszcz wstrząsa ciałem człowieka, kiedy minie chwila śmiertelnego niebezpieczeństwa, którem u przecież odważnie stawił czoło... Usta jej drżały, rumieńce znikły z policzków. Odetchnęła dopiero spokojniej, znalazłszy się w powozie sam na sam z mężem... Wobec niego przynajmniej nie potrzebowała panować nad sobą. Gdy konie ruszały z miejsca, wychyliła się przez okno, aby raz jeszcze pożegnać barona i teraz na twarzy jego, na którą padało światło latarni gazowej, wyczytała myśl jego.
— Tak, wie o wszystkiem — pomyślała. Co robić?
Powóz oddalił się już a Desforges stał jeszcze chwilę, kręcąc wąsa — co było u niego oznaką wielkiego zakłopotania. Pogoda była ładna, nie kazał więc przyjeżdżać po siebie. Zazwyczaj jeżeli pogoda sprzyjała, wychodząc z teatru, udawał się pieszo do ulubionego klubu na ulicy Boissy-d ’Anglas. Zapalał wtedy trzecie i ostatnie cygaro — bo doktór Noirot na więcej nie pozwalał — i prze-