Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/470

Ta strona została przepisana.

Podsiniałe jej oczy i kredowa bladość twarzy zdradzały, że przez noc całą musiała rozmyślać nad sposobami wyjścia z tego rozpaczliwego położenia, w jakiem się znajdowała, wskutek sceny z Ireneuszem. Podniosła oczy na barona z taką nieśmiałością, że ten odgadł natychmiast, iż młoda kobieta nie łudziła się nawet przypuszczeniem, aby wczorajsze zajście uszło jego bacznego wzroku. Pokorne to spojrzenie, które uważał za najwyższy hołd, złożony jego umysłowej wyższości, zagoiło ostatecznie ranę, zadaną jego miłości własnej, to też z niekłamanem zadowoleniem, otwierając przyniesione pudełko, zapytał:
— Czy ci się ten zegarek podoba?
— Prześliczny! — zawołała Zuzanna — ach! ten pasterz i ta pasterka są jak żywe istoty...
— Tak — przerwał Desforges — mimowoli zdaje się, że powinniby zaśpiewać znaną niegdyś piosenkę:

„Niewdzięczna Sylwia, której serce oddałem,
Porzuciła mnie dla innego kochanka...“

I dźwięcznym jeszcze, znakomicie wyrobionym głosem, któremu za czasów swej młodości, baron zawdzięczał wielkie powodze-