nie w salonach, zanucił parę zwrotek piosenki:
„Cierpienia miłosne, trwają chwilę tylko,
Rozkosze miłości trwają życie całe...“
— Pozwól mi ofiarować ci tę rozkochaną parę, taki zegarek nie jest stosownym dla mnie...
— Zawsze mnie psujesz! — odparła Zuzanna z widocznem zakłopotaniem.
— Nie — przerwał Desforges — psuję samego siebie...
A całując ją w rękę, dodał tonem poważnym:
— Wierzaj mi, że serdeczniejszego przyjaciela nie masz na świecie...
I na tem koniec. Jedno słowo więcej — uchybiłby swej godności. Jedno słowo mniej — a Zuzanna mogłaby przypuszczać, że wczorajsze zajście uszło jego uwagi. Delikatność barona przejęła ją szczerą wdzięcznością — tem więcej, że teraz już nie potrzebowała myśleć o niczem więcej, jak tyłku o przejednaniu Ireneusza.
Największą jej troską, podczas bezsennej nocy było co zrobić teraz, gdy obaj ci ludzie zrozumieli swoje stanowisko, aby osz-