Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/480

Ta strona została przepisana.

ce z sobą, sprzeniewierzając się zasadzie niepisywania nigdy, wysłała do młodego poety list następującej treści:

Sobota, piąta popołudniu.

Byłam u ciebie, Ireneuszu — i siostra twoja powiedziała mi, że pojechałeś zagranicę. Ale ja wiem, że to jest nieprawdą. Byłeś tam o dwa kroki odemnie... siedziałeś w tym pokoju, w którym sprzęt każdy przecie powinien był przypominać ci czasy, kiedy o mojej szczerości wątpić nie miałeś powodu. Cóżby mnie zatem mogło skłonić do okłamywania cię? Zaklinam cię, przyjdź do mnie choć nu chwilę. Spojrzawszy w moje oczy, wyczytasz w nich to, w co poprzysiągłeś wierzyć na zawsze, że jesteś mi życiem, rajem, światem całym! Od wczorajszego wieczoru nie wiem, co się ze mną dzieje. Okrutne słowa twoje dźwięczą mi nieustannie w uszach. Nie, to niepodobna, abyś ty się tak do mnie odzywał. Zkądżeby w sercu twojem zrodziło się tyle goryczy, tyle nienawiści nieomal?... Ach! jakże mogłeś potępić mnie tak stanowczo, nie wysłuchawszy mnie poprzednio i opierając się tylko na posądzeniu, którego sam wstydzić się będziesz, skoro ci wykażę jego bezzasadność? Tak, miałabym prawo być