Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/483

Ta strona została przepisana.

zwracała wcale uwagi na to, co mówił jej mąż, którego obecność drażniła ją w najwyższym stopniu, bo dlatego właśnie, że Paweł spędzał niedziele w domu, musiała odłożyć do poniedziałku schadzkę z Ireneuszem. Ach! gdyby przynajmniej wiedzieć, że on przyjdzie!...
Gdy lokaj zdejmował z niej okrycie, spojrzała z bijącem sercem na tacę, na której składano zwykle listy i gazety z wieczornej poczty. Ale na żadnej kopercie nie spostrzegła pisma Ireneusza. Cały dzień następny przeleżała w łóżku pod pozorem silnej migreny; w rzeczywistości jednak chciała w samotności rozważyć co jej począć wypadało, gdyby Ireneusz nie uwierzył, że jeździła na ulicę Mont-Thabor do chorej przyjaciółki... Ale on uwierzy z pewnością... Nie chciała nawet przypuszczać, by mogło być inaczej.
Trawiąca ją gorączka pożądania i niepokoju, nadziei i obawy wzmogła się jeszcze, gdy w poniedziałek rano, wchodziła do bramy domu na ulicy des Dames. Jeżeli zobaczy Ireneusza — czekającego na nią — jak zwykle w sieni, wszystko będzie ocalonem!... widocznie list jej rozczulił go i przejednał... Ale niestety, niezastała w sieni nikogo. Drżącą ręką obróciła klucz w zamku. Pierwszy pokoj był pusty, nawet okiennic nie