Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/491

Ta strona została przepisana.

stwie kochanki, ale im więcej zastanawiał się nad szczegółami, które go doprowadziły do tego przedśwdadczenia, tem widoczniejszą stawała się smutna rzeczywistość.
— A jeżeli cel jej wycieczki był niewinnym? — zapytywał nieśmiało głos miłości...
Niewinnym? — Czyż w takim razie starała by się uniknąć oka woźnicy nawet? Czyż potrzebowałaby osłaniać twarz gęstą woalką i wychodzić drugą bramą, oglądając się lękliwie w około, tak jak to zwykle czyniła, wracając ze schadzki z nim? A przytem, dlaczegóż Desforges w chwilę potem wyszedł drugą bramą?... Nie dosyć na tem — wszystkie szczegóły wykazane przez Klaudyusza, dowodziły jej winy: opinia ludzka, ruina państwa Moraines, posada wyrobiona mężowi, kłamliwe wykręty Zuzanny i wreszcie uczyniona przez nią propozycya ulokowania pieniędzy.
— Nie mógłbym zebrać więcej dowodów — myślał w duchu — chyba żebym ich schwytał na gorącym uczynku!..
Przypuszczenie to wzbudziło w jego umyśle wstrętny obraz pieszczot, jakiemi ten przeżyty starzec obsypywał piękną Zuzannę i złamany boleścią zamykał oczy, jakgdyby chciał odegnać okrutne widziadło. Potem pomyślał znów o bytności swojej kochanki na ulicy Coëtlogon i o jej liście, który dotąd miał w kieszeni.