Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/508

Ta strona została przepisana.

wą szybkością i decyduje się na kroki rozpaczliwe.
— Ukochany mój! — powtarzał, przypominając sobie słowa, które Zuzanna pisała w liście.
Tak, pomimo wszystkich kłamstw, mimo komedyi, którą z nim odegrała a której główniejsze szczegóły stawały mu w pamięci, pomimo ohydnego stosunku z baronem, musiała przecież szalenie, namiętnie go kochać. Gdyby miłość ta nie była szczerą, czyż stosunek ich mógł istnieć choć chwilę? Jakiż interes mógł ją skłonić do zostania jego kochanką? Nie chęć zysku przecież, bo Ireneusz był biednym i należał do niższych niż ona sfer towarzyskich. Nie próżna chęć zdobycia serca modnego autora, bo sama żądała, aby stosunek ich pozostał w tajemnicy. Nie kokieterya — nie odbiła go bowiem żadnej rywalce, nie walczyła o niego dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Tak! jakkolwiek potworną była ta miłość w połączeniu z zepsuciem i oszustwem, ona musiała go kochać, kochała go dotąd jeszcze. Ta kobieta dotknięta trądem moralnym, który go wstrętem przejmował, była jednakże zdolną do szczerości. Było w niej coś co było stokroć więcej warte, niż jej życie, niż jej postępowanie.