Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/511

Ta strona została przepisana.

— Wpadam w szał — zawołał, wstrząsnąwszy się cały na myśl o tym zamiarze, który przedstawiał się w jego umyśle tak jasno, że zdawało mu się, iż widzi Zuzannę, słuchającą jego propozycyi....
W szał? — dlaczego?... Wszystko co czytał w młodości o odkupionych przez miłość nierządnicach — a przedmiot to poruszany piórem największych mistrzów słowa stawało mu teraz w pamięci. Niegdyś w marzeniach jego zjawiała się często najpiękniejsza postać zakochanej prostytutki, urocza Estera Balzaca a marzenia takie nie przechodzą bez śladu w umysłach, w których wrażenia literackie poprzedzają zawrze wszelkie inne... Kochał Zuzannę i ona go kochała.
Dlaczegóż nie miałby w imię tego wyniosłego uczucia wyrwać ją z kałuży, w której szamotała się napróżno, wyrwać samego siebie z czarnej przepaści śmierci, ku której rozpacz go ciągnęła? Dlaczegóż nie miałby dać jej sposobności odpokutowania błędów przeszłości!... Ale cóż ona na to odpowie?...
— Dowiem się wreszcie, czy mnie kocha mówił sam do siebie — tak, jeżeli mnie kocha, wtedy z radością chwyci tę sposobność zerwania złotych więzów, któremi ją skrępowano. A jeżeli nie zechce?...
Na samą tę myśl, dreszcz przerażenia wstrząsnął jego ciałem.