młodym jeszcze... Cóż wtedy zrobimy? A przytem twoja praca, zamiłowanie do sztuki, które nieraz moją zazdrość wzbudzało... Dlaczegóż miałabym nie powiedzieć ci teraz wszystkiego? Potrzebujesz być w Paryżu, by módz pisać... Byłbyś wciąż smutnym przy mnie... Widziałabym, że jesteś nieszczęśliwym więźniem, że kochasz mnie tylko z litości przez poczucie obowiązku!... Nie, tegobym nie zniosła!... O! mój najdroższy, porzuć ten zamiar szalony! Przebacz mi i bez tego, Ireneuszu! powiedz, że mi przebaczasz!...
Mówiąc tak, przysuwała się do młodego człowieka, opierała się piersiami o niego i ust jego szukała.
Ireneusz, przekonawszy się, że była bez gorsetu, uczuł w sobie nagle rozbudzoną żądzę i obrzydzenie zarazem na myśl, że chciała rozmyślnie podziałać na jego zmysły. Wziął ją za rękę i ścisnąwszy z całych sił gwałtownie, odepchnął od siebie.
— Nie chcesz zatem — zowołał z uniesieniem — powiedz wyraźnie, że nie chcesz...
— Zaklinam cię, Ireneuszu — rzekła ze łzami w oczach i w głosie — nie odpychaj mnie Ach! bądźmy szczęśliwi, jeżeli się kochamy nawzajem, kochaj mnie taką, jaką jestem, ze wszystkiemi wadami i nieszczęściami... Tak, to prawda... Lubię zbytek, lubię towa-
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/522
Ta strona została przepisana.