Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/523

Ta strona została przepisana.

rzystwo, lubię życie światowe, którego ty nienawidzisz... Nie mam odwagi rozstać się ze wszystkiem, wyrzec się wszystkiego... Weź mnie taką, jaką jestem, bo wiesz, czujesz dobrze, że mówię prawdę, przysięgając że cię kocham tak, jak: nigdy nie kochałam nikogo. Ach! weź mnie! Będę twoją niewolnicą, twoją własnością. Zawołasz mnie — przyjdę, wypędzisz — odejdę z pokorą... Nie patrz się na mnie tak srogo, zaklinam cię, pozwól się zmiękczyć!... Kiedy przyszedłeś do mnie, czy pytałam cię, czy miałeś inne kochanki przedemną? Nie, o tem tylko myślałam, aby cię uszczęśliwić. Czy możesz mieć żal do mnie za to, że chciałam ukryć przed tobą wszystkie troski mojego życia? Patrz, klękam przed tobą i błagam cię...
Istotnie, padła przed nim na kolana. Zapomniała o zachowaniu ostrożności, nie dbała o to, że ktoś ze służby mógł wejść lada chwila. Wyglądała prześlicznie z obłąkanemi oczyma, z malującą się na twarzy namiętnością, która ujawniała teraz utajoną w niej dotychczas naturę kurtyzanki.
Ireneusz zmiękł, trawiony żądzą cielesną; nagle przez umysł jego przemknęło okrutne wspomnienie i cisnął jej w twarz jak obelgę nazwisko drugiego kochanka:
— A Desforges?