stem — pełen był teraz kwiatów. Na ścianach wisiały różne pamiątki, świadczące o tryumfach artystki: akwarele przedstawiające wnętrza lóż i ubieralni teatralnych, ozdoby kotylionowe, fotografie i wieńce. U nóg Koletty leżał biały angorski kot, z jednem okiem czerwonem a drugiem czarnem i mrucząc radośnie, bawił się piłką. Koletta kołysała się na fotelu, to paląc papierosa i uśmiechając się od czasu do Klaudyusza, to przerzucając oczyma trzymaną w ręku gazetę, to wreszcie nucąc śliczną piosenkę Richepina, do której ostatniemi czasy dorobił muzykę oryginalny kompozytor Cabaner:
„Miesiąc mija za miesiącem.
Czas jak hart umyka szybko“.
— Mój Boże! — myślał Klaudyusz, słuchając strof jedynego tegoczesnego poety, którego utwory dorównywały cudnym ludowym piosenkom — te wiersze są śliczne, niebo cudnie błękitnie, moja kochanka zachwycająco piękna... Niech dyabli porwą rozmyślania!...
Krzyk młodej kobiety przerwał bieg spokojny ch marzeń szczęśliwego kochanka. Koletta zerwała się z fotela, trzymając dziennik w ręce, która drżała. Przejrzawszy swoim zwyczajem najprzód trzecią stronicę, na któ-