Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/545

Ta strona została przepisana.

określali tę kwestyę mianem przeciwbiegunowości sztuki i etyki... Ale słowa są zawsze słowami a czyny czynami pozostaną. Mówisz pan o nauce... ale cóżbyś rzekł o doktorze, któryby w celu zbadania przebiegu zakaźnej choroby, sam się jej dobrowolnie nabawił i zaraził nią całe miasto? Czy pomyślałeś pan kiedy, jaką odpowiedzialność ściągają na siebie za wyjawianie swej nicości moralnej ci autorowie, których pan za mistrzów swych uważasz? Nie czytałem tych dwóch romansów, o których pan wspomniałeś, ale „Wertera“ Goethego i „Rolę“ Musseta pamiętam dobrze. Czy pan sądzisz, że Ireneusz, targnąwszy się na własne życie, nie uległ po części wpływowi tych dwóch apologij samobójstwa? Smutek ogarnia na myśl, że choć Goethe i Musset dawno już pomarli, dzieła ich dziś jeszcze mogą podsunąć myśl zbrodniczą biednemu zrozpaczonemu dziecku!... Nie! choroby duszy dotykać wolno jedynie w celu wyleczania jej a to dyletanckie lubowanie się w nieszczęściu ludzkiem, bez współczucia, bez chęci przyniesienia ulgi, wstręt we mnie budzi... Wierzaj mi pan — zakończył, wskazując powieściopisarzowi krzyż na kościele Karmelitów — nikt nie wycierpiał, nie przebolał więcej, jak Ten, co dla nas życie położył, nig-