dyś ruchem ulicznym a spokojnem otoczeniem, które go w miejscu zbawienia czekao — sprzeczność ta zachwiała postanowienie powzięte przez artystę. Usiadłszy na krześle, przyglądał się przejeżdżającym. Poznając tego lub owego i przypominając sobie różne prawdziwe lub zmyślone ploteczki, które o każdej i o każdym krążyły... Nagle jeden z powozów zwrócił jego uwagę. Tak, wszak go wzrok nie myli W eleganckim odkrytym powozie, zobaczył Zuzannę siedzącą obok barona; Paweł Moraines siedział na przodzie. Zuzanna uśmiechała się zalotnie do barona, który zapewne wziął kochankę i jej męża na obiad do lasku. Nie spostrzegła powieściopisarza, który długo przeprowadzał wzrokiem piękną jej główkę, pochyloną ku opiekunowi, wreszcie roześmiawszy się głośno, zawołał:
— Życie to głupia farsa, którą szaleńcy tylko chcą na dramat przerobić!
Spojrzawszy na zegarek, wstał pospiesznie:
— W pół do siódmej, spóźnię się do Koletty!
I wskoczył do przejeżdżającej dorożki ażeby przybyć na ulicę Rivoli — o pięć minut wcześniej!
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/550
Ta strona została przepisana.
KONIEC.