Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/61

Ta strona została przepisana.

zapytywał sam siebie, dlaczego dziwnem zrządzeniem losu, wchodząc do domu pani Kornof, ujrzał naj pierwej kobietę, która miała wywrzeć wpływ tak stanowczy na przyszłe jego życie! Ale w tej chwili nic jeszcze nie przeczuwał, nie uczuł w sercu niepokoju, jakiego doznajemy nieraz na widok istoty, która nam będzie promykiem światła lub największą w życiu niedolą. Obraz tej pięknej trzydziestoletniej kobiety, która znikła mu z oczu, zanim zdążył oddać futro lokajowi, rozpłynął się całkowicie w ogólnej sumie wrażeń, sprawionych widokiem nieznanego mu dotąd otoczenia. Ireneusz nie umiał zdać sobie sprawy, dlaczego czuł się onieśmielonym, a jednak niewymownie szczęśliwym; nie wiedział, że miękkie dywany, osłaniające posadzki, przepych urządzenia, wysokie sufity, wytworne strojne i lampy, płonące jarzącem światłem — stanowiły przeważne czynniki doznawanego przezeń wrażenia. Już podczas pierwszej bytności u hrabiny, czuł się otoczonym przez tysiące nieważkich a przecież dotykalnych atomów, unoszących się w atmosferze zbytku i wykwintu. Ludzie urodzeni w dostatkach, nie zdają sobie sprawy z tych nieskończenie subtelnych wrażeń, podobnie jak nikt z nas nie czuje wagi powietrza otaczającego kulę ziemską.