zorem. Dziwne koleje losu, jakich ta kobieta doznała, mogły w zupełności usprawiedliwiać gwałtowność jej fizonomii i surowy wyraz oczu. Przed laty, własną ręką zabiła człowieka, który był mordercą jej męża.
Ireneusz znał wszystkie szczegóły tego dramatu: hrabia Komof, osobistość wielce wpływowa w świecie politycznym. — został zamordowany w swym gabinecie przez jednego ze spiskowców rewolucyjnych; hrabina, która w tej chwili wchodziła do pokoju, schwyciwszy rewolwer, położyła trupem zabójcę swego męża. Tak jest! Trzymała niegdyś pistolet w tych samych białych, długich palcach, które teraz, zdobne bogatemi pierścieniami, spoczywały na ramieniu Ireneusza, gdy bawiła go opowiadaniem nowej history i z tym rodzajem zwierzęcej energii, która przejawia się zawsze w najwytworniej nawet wychowanych jednostkach słowiańskiego pochodzenia.
— Przyjeżdżam zatem do Paryża, osiem lat temu, wkrótce po wojnie... Przedtem raz tylko byłam tutaj, podczas wystawy z 1.855 roku.. Ach! drogi panie, jakże uroczym był ówczesny Paryż!... Cóż to za idealny człowiek ten wasz cesarz... — opowiadała hrabina Komof, wymawiając z naciskiem ostatnie sylaby wyrazów dla wykazania swego zachwytu.
— Przyjeżdżam tedy z córką
Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/65
Ta strona została przepisana.