Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/82

Ta strona została przepisana.

żem, który nie mógł mi towarzyszyć dzisiaj; zastanie mnie pan zawsze we czwartek w poobiednich godzinach.
— Pan Vincy, pani Ethorel — wtrąciła znów pani de Sermoises, przedstawiając Ireneusza tym razem młodziutkiej pięknej kobiecie, o czarnych włosach i matowej cerze twarzy.
Powiewna, wysmukła kibić pani Ethorel stanowiła rażącą sprzeczność z dźwiękiem jej głosu, który brzmiał uroczyście niemal, gdy mówić zacząła:
— Ach! jak pan umie przemawiać do serca! Najpiękniejszym z całego poematu jest według mnie ów sonet, zaczynający się od słów: Widziadło dawno minionego roku...
— Widmo lat dawno minionych — poprawił Ireneusz, prostując omyłkę popełnioną przez panią Etherel i tłumiąc ironiczny uśmiech, bo ustęp odnośny — złożony z dwóch sześciowierszowych zwrotek — ani budową, ani miarą wiersza nie przedstawiał żadnego podobieństwa do sonetu.
— Ach! tak! — zawołała pani Ethorel — cóż to za siła wysłowienia! Byłabym niewypowiedzianie szczęśliwą, gdyby pan zechciał odwiedzić nas kiedykolwiek...
Ireneusz nie zdążył jeszcze podziękować a już pani de Sermoises przeprowadziła go w inny róg salonu, przedstawiając go